Angielskie podejście „diabelnie lekkomyślne” niebezpiecznie zbliża się do złudzenia – czas na nowe podejście… zwłaszcza przy tak fatalnych wynikach, pisze LAWRENCE BOOTH

Opublikowano: | Zaktualizowano:
Fani krykieta spoza Anglii rzadko potrzebowali wymówki, aby kpić z Anglii. Szkoda więc, że otrzymują tak bogaty materiał do pracy.
Najnowszym dowodem oskarżenia był wywiad Liama Livingstone'a z BBC po tym, jak Australia zdobyła 356 punktów z pięciu w Lahore – najwyższy wynik sprawił, że odbijający był drugi w kolejności, pokonując Anglię. Nie było też blisko: dzięki niepokonanym 120 punktom Josha Inglisa z 86 piłek pościg zakończył się z pięcioma wicketami i 15 piłkami do stracenia.
Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę rosę, która może pomóc drużynie, która zajmuje drugie miejsce w oświetlonych reflektorami jednodniowych meczach międzynarodowych w Azji , to było to upokorzenie. A sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej z powodu nieobecności trzech najlepszych skoczków Australii – Pata Cumminsa , Mitchella Starca i Josha Hazlewooda. To była doskonała szansa na prestiżowe zwycięstwo, a Anglia ją zmarnowała.
Przegrali już pięć ostatnich meczów międzynarodowych, 10 z ostatnich 13 i 16 z ostatnich 22. Jakkolwiek na to nie spojrzeć, mają kiepską passę. Do początku 2027 roku tylko osiem najlepszych w rankingu (z wyłączeniem gospodarzy) zakwalifikuje się do tegorocznych Mistrzostw Świata w południowej Afryce, a drużyna Jos Buttlera jest obecnie na siódmym miejscu. Zdarzały się dziwniejsze rzeczy .
Można by pomyśleć, że nadszedł czas na szczerą samoocenę – nie tylko za zamkniętymi drzwiami, ale także publicznie, aby kibice Anglii mogli mieć pewność, że ich drużyna nie traci kontaktu z rzeczywistością.
Zamiast tego Livingstone brzmiał niemal rozżalony tym, że Australia nie poddała się porażce, spadając do 136 na cztery – pozycji, z której reprezentacja Anglii prawdopodobnie spadłaby do 228.
Anglia zmarnowała znakomitą szansę na zapewnienie sobie ważnego zwycięstwa, ulegając Australii
Niepokonane 120 punktów Josha Inglisa zainspirowało Australię do zwycięstwa, w którym upokorzyli swoich odwiecznych rywali
Wywiad Liama Livingstone’a z BBC po meczu tylko podsycił krytykę Anglii
„Zrobiliśmy cholernie dużo, naprawdę dobrze” – powiedział. „Osobiście nie uważam, że ten występ zasługiwał na porażkę. Było kilka momentów w grze, które prawdopodobnie przegraliśmy. Ale czułem, że byliśmy przed grą”.
Następne zdanie Livingstone'a sugerowało, że nastąpiło oświecenie, jednak tak się nie stało: „Jeśli ostatecznie okaże się, że jesteś po złej stronie wyniku…”
Teraz psychologia międzynarodowych sportowców może być krucha: przede wszystkim pewność siebie musi pozostać nienaruszona, wewnętrzny dialog musi być trzymany w ryzach. Ale jest cienka granica między powiedzeniem sobie od czasu do czasu niewinnego kłamstwa a całkowitym złudzeniem.
Ponieważ jeśli twoi przeciwnicy zbiją więcej niż 350 z zapasem, nie ma większego sensu sugerowanie, że nie zasłużyłeś na porażkę. I chociaż bycie przed grą jest przydatne, to generalnie nie ma znaczenia, jeśli nie jesteś przed grą na jej końcu.
Komentarze Livingstone'a nawiązują do sugestii Bena Ducketta, który podczas przygnębiającej trasy reprezentacji Anglii po Indiach stwierdził, że nie będzie mu przeszkadzała porażka Anglii w serii ODI 3-0, „pod warunkiem, że pokonamy ich w finale Champions Trophy”.
Anglia należycie wypełniła pierwszą część tego równania i teraz musi wygrać cztery z czterech meczów w Pakistanie i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, aby odhaczyć drugą część – pomimo znakomitego wyniku Ducketta 165 przeciwko Australijczykom.
Biorąc pod uwagę obecną formę, wydaje się to mało prawdopodobne. Pokonanie Afganistanu w Lahore jutro będzie wystarczająco trudne: Afgańczycy rozgromili ich niecałe 18 miesięcy temu na 50-over World Cup w Delhi i posiadają ten rodzaj ataku spin-ciężkiego, który regularnie wprawia Anglię w zakłopotanie.
Najwyraźniej ton wypowiedzi w języku angielskim zmienił się, odkąd wiosną 2022 roku dowodzenie objął Brendon McCullum. I chociaż drużyna testowa regularnie ścigała duże cele w tamtym roku, ich pozornie beztroskie podejście wydawało się częścią zabawy.
Teraz drużyna Josa Buttlera musi wygrać cztery z czterech meczów w Pakistanie, aby zdobyć Puchar Mistrzów
Podejście Bazballa może zacząć działać drażniąco – zwłaszcza gdy wyniki są fatalne, jak to miało miejsce ostatnio w przypadku Anglii
Nawet gdy sam McCullum zasugerował, że „3-2 brzmi nieźle” po tym, jak Anglia przegrała 2-0 w The Ashes na Lord's, można było cieszyć się z tej odwagi i dziwić się jej bezczelności.
Ale krytycy czekali, by rzucić się na nich, i nie wszyscy pochodzili z zagranicy. Kiedy Harry Brook odpowiedział na pytania o wykluczenia Anglii podczas domowej serii ODI przeciwko Australii we wrześniu, sugerując, że nie obchodzi go, czy zostaną złapani w polu zewnętrznym, wśród kibiców gospodarzy w mediach społecznościowych zapanował dyskomfort.
Uczciwie będzie wskazać, że Brook nie mówił, że Anglia nie dba: mówił, że złapanie w głębi nie jest gorsze niż złapanie gdziekolwiek indziej. I miał rację.
Częścią Bazballa jest to, że gracze są już pod wystarczającą presją. Jeśli chcą swobodnie wyrażać siebie zarówno na boisku, jak i poza nim, niech tak będzie – pod warunkiem, że zawsze będą grać zgodnie ze swoimi mocnymi stronami.
Jednak jest to osobowość, która może zacząć drażnić, zwłaszcza jeśli wyniki pójdą na dno. Kibice chcą pokory pośród samouwielbienia i bezkompromisowego pragmatyzmu, aby rozwodnić marzycielskie ideały. Chcą dowodu, że ich ulubieni gracze wiedzą, jak rozwiązać problem, a nie dowodów, że wkładają palce do uszu. Chcą drużyny, a nie kliki. I z pewnością nie chcą kultu.
Anglia nie zgłębiła jeszcze tych głębin, wbrew temu, co mówią niektórzy. Ale powinno ich to zaniepokoić, jak łatwo błoto zaczęło się przyklejać. Kiedy Ravi Shastri zasugerował na żywo w telewizji, że przeszli tylko jedną sesję treningową podczas swojej trasy po Indiach, skradł nagłówki. Prawda – że ich sześć sesji było tylko jedną mniej niż Indii – ledwo została zauważona.
Anglia zawsze była zobowiązana do przestrzegania wyższych standardów – częściowo ze względu na względy historyczne, a częściowo dlatego, że często angażuje się w debaty na temat krykieta, które irytują resztę świata.
Ale to tym bardziej powód, dla którego ich publiczne wypowiedzi muszą być nieco bardziej światowe. Bo jeśli sprawiają wrażenie, że są oderwani od rzeczywistości, mogą spodziewać się niewielkiej sympatii nawet od swoich życzliwych.
Powinno zaniepokoić Anglię to, jak łatwo błoto zaczęło się przyklejać, nawet jeśli jeszcze nie osiągnęli swojego najniższego punktu
Największa rywalizacja? Nawet blisko...
Netflix niedawno wypuścił film The Greatest Rivalry: India vs Pakistan, w którym byli zawodowcy z obu stron powtarzali przesłanie zawarte w tytule filmu.
To był przyjemny materiał – wciągający, kolorowy i czasami przypadkowy, głównie wtedy, gdy na ekranie pojawiał się Shoaib Akhtar.
Jednak łatwe zwycięstwo Indii nad Pakistanem w niedzielnym meczu Champions Trophy w Dubaju uświadomiło im, że tytuł nie jest do końca na miejscu.
Po pierwsze, drużyny nie rozegrały testu od grudnia 2007 r., rok przed atakami terrorystycznymi w Mumbaju, które niemal zakończyły stosunki dwustronne. Po drugie, rywalizacja istnieje teraz głównie w sensie teoretycznym.
Od ostatniego testu Pakistan wygrał zaledwie 10 z 33 (białą piłką) meczów między stronami. Niedzielny mecz był tak przewidywalny, jak jednostronny, nie do uratowania nawet przez setkę Virata Kohliego.
Jeśli chodzi o prawdziwą „Największą Rywalizację” krykieta, byliśmy jej świadkami wcześniej zimą. Ashes mogą mieć historię, ale Australia kontra Indie to teraz szczyt.
Zwycięstwo Indii nad Pakistanem w Champions Trophy było tak samo przewidywalne, jak i jednostronne
Dwupoziomowe obawy Hundred
Jeśli siedem powiatów będących gospodarzami (plus MCC) w setce prawdopodobnie odniesie w dłuższej perspektywie większe korzyści niż 11 powiatów niebędących gospodarzami, to czy istnieje również ryzyko wprowadzenia dwupoziomowego systemu w samym turnieju?
Po imponującej aukcji, na której wartość drużyn oszacowano na niemal 1 miliard funtów, cztery z ośmiu franczyz mogą pochwalić się inwestorami związanymi z IPL.
Można się spodziewać, że podpisze się odpowiednie umowy z graczami, co potencjalnie pozostawi takie drużyny jak Birmingham Phoenix (gdzie Knighthead Capital, właściciele Birmingham City FC, mają 49% udziałów) i Trent Rockets (Cain International Todda Boehly'ego, 49%) z koniecznością walki o resztę.
Indie znów cieszą się szczęściem
Biada każdemu, kto ośmieli się zasugerować, że Indie, po raz kolejny, otrzymały przewagę konkurencyjną, pozwalając im rozgrywać wszystkie mecze Champions Trophy w Dubaju. Zostaniesz po prostu wygwizdany przez armię trolli na Twitterze. Ale to nie czyni tego mniej prawdziwym.
Daily Mail